Zwiększ rozmiar czcionki Domyślny  rozmiar czcionki Zmniejsz rozmiar czcionki
Home Czytelnia Ludzie kwiatki

Ludzie kwiatki

Email Drukuj PDF

Mietek, człowiek pod pięćdziesiątkę, stanął i rozejrzał się po placu, – po lewej duża wiata z dwoma traktorami i jakąś maszyną, po prawej, za murkiem z kamieni, karawany, nad głową- gar z siną zupą. Mietek czeka parę minut, drepta z miejsca na miejsce. Torbę przewiesił przez ramię, co by od błota się nie ubrudziła. Po chwil pojawia się Kryśka:”...rwiona jestem od rana, bo mówi mi, że za krótkie kwiatki rwałam. A ja nie lubię być ...rwiona, bo wtedy nie jestem sobą, a ja nie lubię nie być sobą, bo wtedy jakaś nieswoja jestem...” Mietek przytakuje. Potem podąża z nią.

Kryśka mówi, że trochę też dzisiaj zły dzień ma, „ale więcej tych dobrych jest, więc niech się nie martwi, ogólnie jest dobrze, tylko przywyknąć trzeba... a Mietek na rozrywkowego chłopaka wygląda to na pewno sobie radę da„ – mówi – „tu będziesz mieszkał, tak szefowa dzisiaj rano mówiła. Poczekaj”. Został na zewnątrz, z nieba siąpił deszcz, będzie tak siąpił przez całe trzy dnie jakie Mietek spędzi na tej farmie.

Po czterech minutach, kilku okrzykach i jednym trzaśnięciu drzwiami, okazało się, że Mietek jednak tam mieszkać nie będzie. Mieli komplet. Mietek wylądował w karawanie G z trzema innymi kolegami. Pierwszy przypominał mu chomika, drugi nosił okulary, wiec dostał ksywę student, trzeci powiedział, że ma wodę w płucach. Jańcio Wodnik wskazał mu kajutę, bo to jedyne skojarzenie jakie do głowy Mietkowi przyszło, gdy zobaczył swoją sypialnie, kajuta najpewniej na lodzi podwodnej. Jańcio wytłumaczył, że on z kolegą, to jest Chomikiem, śpią w telewizyjnym na sofach, także sypialnie, co brzmiało zdecydowanie zbyt dumnie, jest do dyspozycji Mietka, tylko Chomik rzeczy posprząta. ”Posprząta, posprząta jak tyko wróci, bo teraz idzie to Marty, co lepiej niech na sobie ma majty” – rzekł Chomik znikając w czeluściach zmroku i siąpiącego deszczu. Mietek rzucił torbę na pasku na łóżko. Zapuścił się do telewizyjnego, gdzie spłynął na sofę. A właściwie to bardziej przypominało kombinacje kanapy narożnikowej z ławką dworcową koloru brudnej kawy z mlekiem. Na drugim jej końcu siedział Jańcio Wodnik, na oparciach suszyły się ręczniki, za winklem przy dwóch palnikach kuchenki elektrycznej uwijał się Student pichcąc parówkę z cebulą. Na stoliku turystycznym talerz z niedojedzonym naleśnikiem Chomika, w telewizji „Superman”, a Jancio zapytał Mietka czy z robotą naprawdę już tak krucho.

Jańcio należy już do wyjadaczy, siódmy sezon tutaj przyjeżdża. Czwartego roku odkrył, że ma wodę w płucach. „Tutaj to mnie nawet leczyć nie chcieli” – mówi – „chcieli w szpitalu na obserwacji zostawić, ale płacić kazali” Mietek przytakuje, choć na miejscowej służbie zdrowia w ogóle się nie zna. Jańcio opowiada jak jedna dziewczyna rękę w łokciu sobie wybiła „tak, że jej kość przez skórę przeszła” – mówi. Dwa dni szukali lekarz co by to jej nastawił „a potem do Polski na bilet od razu dali, żeby żadnych kłopotów nie mieć. Także bracie, lepiej sobie nic nie łam”. Mietek przytakuje. Jańcia teraz ząb boli, ale do dentysty nie chce iść, bo podobno w miasteczku jest tylko taki co na wyrywanie tylko papiery ma. W międzyczasie wpadł Chomik niczym burza, porwał telefon i pobiegł na górkę do domu zadzwonić. „Ale najgorsze jest to czego ci nie mówią kiedy pojedziesz na rozmowę o pracę do Warszawie”- kontynuował Jańcio – „to, że takich skrzynek musisz się nadźwigać, i targasz je przez te pole, ciężkie, mokro, ślisko, błoto po kostki a do traktora daleko.”

Następnego ranka o ósmej Mietek zjawił się na szkoleniu. Wraz z nim było jeszcze czterech nowych. Trzy babki i jeden młodzian. Na pole dojeżdżało się busem. W busie Mietek podłapał kilka wskazówek suvirval’owych. „Wtorek to dzień prania na kwadracie” – oznajmiła jedna z babeczek. Mietek dowiaduje się że pranie jest raz w tygodniu. „Nasz kwadrat ma dostęp do pralki we wtorki po pracy” – wyjaśniła. Mietek szybko też się zorientował, że „kwadrat” to nie grypsera na karawan, a cztery karawany znajdujące się w najbliższym sąsiedztwie. Cztery karawany, szesnaście osób, każdy z jedno pranie od piątej...”Pamiętaj musisz pilnować swojej kolejki, bo tam się nikt nie patyczkuje, jak ci przepadnie to i do północy nie wypierzesz”. I tak oto wtorek stał się nową miarą tygodnia. Potem okazało się, że podstawą przetrwania są tabletki przeciwbólowe i kulki siłowe. O ile tabletki przeciwbólowe nie stanowiły zagadki: ”Słyszałam, że najlepiej łyknąć dwie z rana, potem co popołudniu, ibufron jest niezły”- mówiła jedna z babeczek – „ ale trzeba urozmaicać, żeby organizm się nie przyzwyczaił, może na przykład zamienić z apapem. Zwykły paracetamol tez jest dobry, a na wieczór jakaś maść rozgrzewająca”. O tyle kulki siłowe stanowiły przez chwile pewna niewiadomą. Mietkowi przez głowę przemknęły różne opcje - metanaboliki, odżywki proteinowe, skondensowane węglowodany, ba nawet amfetamina – kulka siłowa. ”Kulki siłowe są jednak najlepsze” – ciągnęła jedna z babeczek – „wszystkie małolaty je tutaj wsuwają i takiego mają pałera. Najlepsze są z sosikiem”. Kulki siłowe, potocznie zwane meatballs’ami tudzież mini kotlecikami mielonymi, wersja najbardziej powszechna wśród małolatów - 75p za 400 gram - w sosie gravy. Przy odrobinie szczęścia Mietek mógłby kupić sobie z paczkę albo dwie w piątek, bo w piątki, jak się okazało, jego kwadrat jeździ na zakupy. Z zakupami to swoja drogą Mietek musiał wyrobić sobie jakąś metodę. Z jednej strony wypad do sklepu raz w tygodniu, a z drugiej kulek siłowych na zapas nie kupisz, bo w lodówce co ma 75 cm wzrostu z zamrażalnikiem i ma starczyć na czterech, większej ilości nie pomieścisz.

Szkolenie prowadziła Anna. Sprawnie zademonstrowała, jak należy kwiatka rwać.” Palcami jednej ręki delikatnie ujmujecie pod nierozwinięty kielichem podczas gdy druga ręką obciągacie wzdłuż łodygi, od jej góry po samą ziemie, tak aby boczne liście poodchodziły, została pojedyncza twarda łodyga. Tylko nie wyciągajcie cebulek. Kiedy już liście boczny odpadną, urywacie kwiatka. Rwiemy dwie długości – 28 i 31 centymetrów. Potem w pęczki. W każdym pęczku jest 10 kwiatków, w każdej skrzynce 100 pęczków. Dzienna norma wynosi 7,4 skrzynki. Na polu jesteście od 8 do17, płacone macie na akord”. Mietek kalkuje w myślach, 10 razy 100 razy 7,4 – 7400 skłonów dziennie, 13,7 na minutę, mniej więcej skłon co 4 sekund, żeby wyjść trochę powyżej stawki minimalnej, albo żeby nie spakować manatek za szybko. ”Przerwę na lunch, każdy robi sobie kiedy chce.” – ciągnie. „A kiedy wypadają dni wolne” – ktoś zapytał. Anna spojrzała „Następny jest pod koniec kwietnia”. 7400 razy 63 – Mietek kalkuluje.

Po godzinnym szkoleniu ruszyli, Mietek i inni, odziani w gumowe ubranko, kalosze, pomknęli tyralierą przez pole usiane żółtymi kwiatkami po horyzont. ”To jak baza ludzi zombi” – opowiada Jańcio –„ zbieramy ramie przy ramieniu, w milczeniu, żeby rachunki ci się zgadzały. Raz, dwa, trzy i tak do dziesięciu, potem pętelka i bukiecik za siebie, i dalej, raz, dwa, trzy, dziesięć, pętelka i bukiecik za siebie i tak dziesięć razy do sto i skrzyneczka”. Mietek się przysłuchuje a deszcz pada. Po powrocie z pola postacie snują się od kampingu do kampingu, w środku gra muzyka i padają rekordy. Najlepsi w szczycie sezonu to i po 17 skrzynek wyszarpią. Mietek kończy z dwoma – gar sinej zupy nad nim, w gumowcach mokro. Kiedy wreszcie na trzeci dzień się wyprostował, krew uderzyła w skronie. Młodzian opierając się o ciągnik, puścił dym papierosowy spod kaptura „Panie Mietku, na ch.. taka robota kiedy głowa niżej dupy”.

Mietek dzwoni: „Przyjeżdżaj”. Wcześniej myślałem ”wpadnie na sobotę i niedziele, zatrzymam się na campingu, skoczymy do nad morze”, tymczasem Mietkowi zapłacili z 800 skłonów i 2 godziny wakacji, a ja podążam za wytycznymi niewyraźnie nakreślonymi na rachunku z Lidla. Dojeżdżam do wskazanej wioski, przejeżdżam ją w wzdłuż i wszerz, w końcu zatrzymuje się u jej wylotu przy stacji benzynowej. Pytam o pole campingowe. Kobieta za ladą kręci głową, pyta kolegi, ten też o żadnym polu campingowym w tej wiosce nie słyszał. Wtem widzę przebłysk uświadomienia „ a ty jesteś od flower people” ­– ni to pyta ni stwierdza. ”Jestem”.

 

Kumpel Mietka

Komentarze

Please login to post comments or replies.
 

Reklama

T&R Car Service

Problem z samochodem?
Czas na przegląd?
Potrzebujesz wymienić opony?
Zależy Ci na czasie?



Zadzwoń do nas:

Tomek 07871 487 619
Robert 07864 707 759

www.exetercarservices.co.uk

Unit 17, City Industrial Estate

EX2 8DD, Exeter


.

Wyróżnione fotoogłoszenia