10 maja 2015 odbędą się wybory prezydenckie w Polsce. Będąc ostatnio u cioci na imieninach zapytała mnie szwagierka, czy będę głosował. Za nim zdążyłem odpowiedzieć, rozpętała się dyskusja na temat tego czy Polacy żyjący na emigracji w ogóle powinni brać udział w wyborach. Od cioci dowiedziałem się, że to przez takich jak „wy” w Polsce wybory nie wychodzą. Dzieje się tak, ponieważ głosujemy na „nich” nie wiedząc co „tu” się dzieje, ale wydaje się nam, że wiemy lepiej, a potem nic to „nas” nie obchodzi i a „oni” muszą z tym żyć.
W na pozór pustych frazesach cioci, tak bardzo przypominających populizm tegorocznych kandydatów, kryje się jakaś prawda. Fakt, wybrałem sobie inny kraj czy inną ojczyznę, to już nie takie oczywiste nie mniej inny kraj, w którym mieszkam, pracuje i płacę podatki. Jedni to zrobili z konieczności, inni w poszukiwaniu przygody. Fakt, jestem odcięty od Polskiej codzienności, a w zderzeniu z nią, miejscowym i ulotnym, za każdym razem odczuwam jakiś dysonans. Być może wynika to z faktu, że na co dzień jestem narażony na działania kultury, gdzie gay nie musi chować się w szafie, bogobojna katolicka para nie jest straszona klątwą gdy zdecyduje się na in vitro, inwalida wsiądzie do autobusu, a kierowca nie ruszy dopóki nie jest pewien, iż ów inwalida znalazł swoje miejsce. Braterska opresja maluczkich zatwierdzona ustawowo taka ojczyźniana trauma wyssana z mlekiem matki, przekazywana z pokolenia na pokolenie, która musi znajdować jakieś ujście.
Parę lat temu wprowadzono „tu” prawo, według którego pies, może być maksymalnie trzymany na łańcuchu do 12 godzin bez przerwy. Ktoś mógłby powiedzieć fajnie, tylko co potem? Podbijał kartę i z powrotem na 12 godzinną zmianę? Pan poseł stwierdził, że pies na łańcuchu to sprawa kulturowa. A to co ja przeżyłem to pewnie kulturowy szok. Podczas mojego zeszłorocznego pobytu w Polsce wyszedłem na spacer, majowego poranka, uduchowiony niedzielną msza komunijną – szwagier miał komunie, wiem że z szwagrem winno pić się wódkę, ale... mój szwagier miał komunię, a rozpijanie nieletnich jest przestępstwem. Więc to właśnie wtedy, po wyjściu z kościoła, gdzie w rzędach siedziały dzieciaczki w białych albach, idąc nad Wisłę, przez ogródki działkowe, których szczyty płotów spowijał drut kolczasty, mający chronić, tak podejrzewam, przed tymi samymi dzieciaczkami, te ujadające psy na łańcuchach wrysowały się wyraźnie w moją świadomość, a właściwie ich węglowy szkic zostały odkurzony. Niesamowite, psy wciąż do budy przykute łańcuchem i drut kolczasty okalający ogródki, obrazek, tak obcy a jednocześnie bliski. Bo na moim osiedlu, dekad temu kilka, sąsiad zrobił sobie mały ogródek przed blokiem, i też go otoczył płotem z drutu kolczastego, takim na wysokość kolana, po to aby... no właśnie nie wiem po co, żeby piłka nie wpadała? A na mojej działce też był pies na łańcuchu. Murzyn się nazywał.
Cieszę się, że chociaż w sprawie psów coś we właściwym kierunku się ruszyło, gorzej z czarnoskórymi. Oglądałem lokalne wiadomości. Reporter donosił, że znowu kanalizacja nawaliła. Smród. Potem jest najazd na lokalnego mieszkańca, który się skarży na władze, że to nie do pomyślenia, że „tutaj wali jak z murzyńskiej chaty”. Pauza. Nie w telewizji. W mojej głowie. To naprawdę wyemitowali. Ktoś nagrał, ktoś zmontował, ktoś do emisji zatwierdził. Żadnej reakcji. Może jestem przeczulony. W końcu też kiedyś miałem psa Murzyna; parę dekad temu. A może miała to być głęboko zakamuflowana aluzja polityczna pod adresem Białego Domu.
Dostałem mandat za przekroczenie szybkości, tu w Anglii. Skorzystałem z kursu uświadamiającego zamiast punktów. Dowiedziałem się między innymi, że przy szybkość 30mph/h potrącony pieszy ma ponad 60% szans przeżycia a już przy 40mph/h 95% szans na zejście śmiertelne z tej drogi. Ale to nie dlatego o tym kursie i mandacie wspominam. Dużo tam było mowy o odpowiedzialności za drugiego. Nie ważne, czy jesteś na drodze z pierwszeństwem przejazdu, jesteś odpowiedzialny za innych, także jak widzisz samochód na podrzędnej nie bierzesz z pewnik, że się zatrzyma, ale zwalniasz , tak na wszelki wypadek. Przez moje stare osiedle przejeżdżał kiedyś pociąg towarowy – to był jeden z tych absurdów albo cudów świata, które docierają do świadomości dopiero z pewnej perspektywy – tak jak surrealizm nauki rzutu granatem zaczepnym na lekcjach PO w ósmej klasie szkoły podstawowej. Ale nie o tym pociągu, bo tory zlikwidowali parę lat temu, tylko od drodze osiedlowej, która dalej tam biegnie; prosta z jakieś pół kilometra. Po jednej stronie plac zabaw, po drugiej Biedronka i trzy przejścia dla pieszych na odcinku 500 metrów. Raz tylko widziałem, i może to dobrze, że tylko raz, jak kierowca próbował zwolnić na tym odcinku, a wtedy inny zabrał się zaraz za jego wyprzedzanie. Ja chciałem łapać za kamienie - naturalny odruch przekazywany z pokolenia na pokolenie.
Może to nie są najważniejsze problemy, bo nie dotyczą poziomu PKB czy stopy bezrobocia, takie są jednak moje zderzenia z polską codziennością, ulotne i miejscowe, odczuwane z innej perspektywy. Być może kiedyś wrócę do ojczyzny, być może nie. Być może dużo ważniejsze będą dla mnie wyniki majowych wyborów do parlamenty brytyjskiego. Niemniej nie chcę rezygnować z jakiegokolwiek wpływu na kreowanie rzeczywistości, w której żyję ja i moi bliscy, rzeczywistości, do której mogę wrócić.
10 maja 2015 odbędą się wybory prezydenckie w Polsce. Prawo wybierania w wyborach Prezydenta Rzeczpospolitej ma każdy obywatel, który najpóźniej w dniu wyborów kończy 18 lat, posiada ważny polski paszport lub dowód osobisty oraz dokonał zgłoszenia do spisu wyborców prowadzonego przez konsulat. Zgłoszenia można dokonać najpóźniej do 07/05/15 poprzez elektroniczny system rejestracji dostępny na stronie: https://ewybory.msz.gov.pl/. Tam też można znaleźć szczegółowe informacje na temat formalności jakie należy spełnić przy rejestracji. Przed rejestracja należy też upewnić się, iż w czasie wyborów będzie się przebywać w danym obwodzie głosowania. Najbliższy obwód głosowania znajduje się w Domu Parafialny im. Jan Pawła II 2 Arley Hill, Bristol, BS6 5PS
Bartosz
Komentarze